sobota, 28 września 2013

Rozdział 2

*w samolocie*


Siedziałam z Melody, a jej rodzice siedzieli za nami. To dopiero początek naszej ośmiogodzinnej podróży, ale tego co działo się później to ja się nie spodziewałam... ale do rzeczy: gadałyśmy z Melody przez ok 2h, a ona usnęła w środku naszej rozmowy, dobra trudno zdarza się... Sprawdziłam co robią jej rodzice, ale oni też spali, więc włożyłam słuchawki do uszu i włączyłam moą ulubioną playlistę, na której nie zabrakło piosenek moich ulubionych brytyjskich zespołów takich jak The Wanted, One Direction czy McFly. Słuchałam muzyki przez kolejne 4h i zauważyłam, że mam już słabą baterię, więc odłączyłam słuchawki i je schowałam, natomiast z bagażu podręcznego wyjęłam książkę i zaczęłam czytać. Po jakichś 30min zasnęłam. Obudził mnie jakiś chłopak, który na mnie upadł. Ale chwila chwila, czy to nie jest Nathan z The Wanted?! OMG to naprawde on!!! Dobra Ann spokój bo wyjdziesz na jakąś psychofankę. Dobra spróbuje z nim pogadać(Będzie po Polsku, bo nie chce mi się pisać po Angielsku):
-Hej jestem Annalyne.
-Ja Nathan. Miło mi.
-Co ty tu robisz, przecież powinieneś mieć bilet do pierwszej klasy.
-Tak ale mama się uparła, że chce mieć mnie na oku...
-No to spoko, czyli ty też jedziesz do Londynu?
-No niestety...
-Czemu niestety?
-Ponieważ jade do tej ciołkowatej części zespołu...-zaśmiałam się-  nie jest ci ciężko jak tak na tobie siedzę? może sie zamienimy  miejscami?
-No ok- szybko zamieniliśmy się miejscami i teraz to ja siedziałam mu na kolanach- a wogóle to co ty się tak o mnie martwisz?
-O taką ładną dziewczynę należy się martwić- zarumieniłam się

*Nathan*

O fuck po co ja to powiedziałem?! No dobra trudno trzeba jakoś z tego wybrnąć...
-Miło mi że sądzisz iż jestem ładna, ale...-przerwała
-Ale co?
-Nie już nic...
-No dobra nie zmuszam cie, a dasz mi chociaż swój numer?
-Jasne może się jeszcze zgadamy i gdzieś wyjdziemy- podała mi  numer, a ja musiałem już wracać na miejsce bo mieliśmy lądować.
pisaliśmy do siebie sms do końca lotu, a potem rozeszliśmy się do swoich rodzin. Pojechałem z mamą i Jess do domu i od razu pobiegłem do mojego pokoju. Cały czas myślałem o dziewczynie poznanej w samolocie- Annalyne. Kurde nie możliwe... chyba się w niej zakochałem... Po chwili dosałem sms: 
-Dojechałeś już?
-Jasne, a ty?
-Ja też, właśnie oglądam mój pokój... a może wpadniesz?
-A mogę? A może ty przyjdziesz do mnie???
-To przyjdź po mnie bo ja się tu zgubię ok?
-Ok to bd za 15 min... tylko wyślij mi adres.
-Coronation Street 51
-O to jesteśmy sąsiadami, bo nasz dom jest 2 przecznice dalej.
-No to zapewne będziesz szybciej xD
- Za 10min będe ;)
-Ok to czekam


*Annalyne*

Pisząc z nim czuje się wyjątkowo... co on takiego ma w sobie, że tak mnie do niego ciągnie... raczej nie traktuje go jak jakiejś gwiazdy tylko jak normalnego człowieka. Tylko mam nadzieje, że się w nim nie zakocham, bo trudno by mi się żyło z myślą, że chłopak którego  kocham nie odwzajemnia moich uczuć... Dobra mam mało czasu musze się przebrać. Ubrałam się to:

Tak jak obiecał, był 5min później. Wyszliśmy i skierowaliśmy się 
do domu chłopaków. Na wstępie usłyszałam rozmowę chłopaków:
-Ciekawe jaką sobie panienkę znalazł...-Max
-Max durniu ty tylko o jednym!!!- Jay
- Oj cicho ja tylko głośno myślę-odgryzł się Max

Gdy mnie zobaczyli...


****
Chwila nie pewności jutro następny rozdział :) Komentrze prosze ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz